Netflixowy serial Master of None, a dokładnie jego szósty odcinek, który kręcony był w Nashville sprawił, że łezka zakręciła się w oku i pojawiła się oczekiwana tęsknota za stolicą country. W najbliższym czasie podejmę próbę przedstawienia Wam trochę klimatu tego miasta. Zacznę dziś od kilku słów i zdjęć na mój ulubiony temat.
Street art. Już myślałam, że taki post nie powstanie, gdyż przez pierwsze tygodnie spacerów po Nashville spotkane murale mogłam zliczyć na palcach jednej ręki. Na szczęście w maju załapałam się jeszcze na pierwszą część festiwalu Nashville Walls Project. Pierwszy raz miałam okazję podglądać artystów ulicznych podczas pracy, a profil festiwalu na facebooku był najczęściej odwiedzanym przeze mnie miejscem w sieci.
Brian Greif i Tova Lobatz. Dwie osoby, które postanowiły ściągnąć do Nashville artystów ze świata, aby pokolorowali ściany historycznych budynków z czerwonej cegły, ukrytych między coraz większą liczbą szklanych wieżowców. Wszystko współgra ze sobą tak, że aż miło patrzeć.
Ale do rzeczy. Kto przyjechał w maju do Nashville i co z tego wyszło.
Hera + Akut. Herakut. Street artowy duet z Niemiec rozpoczął jako pierwszy malując czarny zarys psa na Cornerstone Building przy 6th Ave. W deszczu i burzy. Z zaciekami, które dzielnie udają, że tak miało być, stworzyli mural doskonały. Psa superbohatera można obejrzeć też lekko z góry, stojąc przy pobliskim Capitolu.
W tym samym czasie, w lobby budynku Kress przy 239 5th Avenue North powstawał realistyczny portret gołębia (Henk, the most beautiful pigeon in Nashville) w wykonaniu Adele Renault z Holandii.
Na kolejnej ścianie Cornerstone Building powstał ogromny portret kobiety, w czym specjalizuje się australijski artysta RONE. W czerwcu, podczas drugiej części festiwalu, swoje trzy grosze na Cornerstone dorzucił Curiot. Właściciel budynku powiedział, że “zamienili brzydactwo w coś kultowego”, a ja mówię, że co za dużo murali na jednym budynku to niezdrowo.
Jeszcze w maju miałam okazję zobaczyć jak powstaje mural typograficzny w wykonaniu Niels “Shoe” Meulman z Holandii przy 5th Ave między ulicami Church a Commerce. Na rogu budynku znalazł się fragment “As long as the grass shall grow” Johnny’ego Casha.
Mój pierwszy festiwal muralowy zakończyłam w galerii Tinney Contemporary, gdzie na czas trwania festiwalu przeniesiono trochę sztuki z ulicy, a gwiazdą był “Haight Street Rat” Banksy’ego ściągnięty z San Francisco. Mniejsze pomieszczenie galerii zajął Herakut z instalacją 3d, równie imponującą jak ich prace na murach.

… but the only thing I’m scared of today are people’s expectations
Jeśli interesuje Was co się działo w drugiej części w czerwcu, prześledźcie ich facebooka.